Spam

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział pierwszy



Carran

 - Wyślijmy zwiadowców - zaproponował Terance, jeden z głównych doradców mojego ojca.
 Prychnąłem słysząc to.
 - Terance, czy uważasz, że wysłanie tam tych kretynów pomoże nam ją odnaleźć?
 - Z całym szacunkiem Wasza Książęca Wysokość, ale zwiadowcy, których nazwałeś kretynami, to jedni z najlepszych w całym królestwie.
 Słysząc te słowa zacisnąłem ręce w pięści.
 - Pragnę przypomnieć, że to właśnie ci "najlepsi" 15 lat temu przyczynili się do obecnej sytuacji. Gdyby nie oni nie byłoby zamieszek, a ludzie w całym królestwie nie obawialiby się, że następnego dnia mogą zostać zaatakowani przez rebeliantów. A przede wszystkim księżniczka nie musiałaby zostać wysłana do innego wymiaru, aby ratować swoje życie i życie całego piątego wymiaru, co zresztą i tak się nie powiodło. Poza tym, czy już zapomniałeś, że właśnie wtedy zginęła twoja żona?
 Chytry uśmieszek pojawił się na mojej twarzy wiedząc, że trafiłem w jego czuły punkt. Wciąż nie mógł pogodzić się ze śmiercią żony.
 Na sali zaczęły się szepty.
 - Dosyć! - król wstał ze swojego miejsca i uderzył ręką w stół.
 Na sali powstała kompletna cisza. "Za każdym razem to samo, jeśli tak dalej pójdzie, to nigdy nie dojdziemy do porozumienia" - pomyślałem.
 - Wasza Wysokość - odezwał się dowódca królewskiej straży, Dacjan. - Powinniśmy jak najszybciej poczynić jakieś kroki w celu odnalezienia Jej Wysokości. Nie możemy przecież dłużej narażać królestwa oraz jego mieszkańców na kolejne ataki! Z całym szacunkiem, to tylko osłabia władzę Waszej Wysokości. Jeśli ludzie dowiedzą się, że sam król nie jest pewny co do przyszłości królestwa, to będą czuli się jeszcze bardziej zagrożeni, a to tylko umocni rebeliantów w ich dążeniach do przejęcia władzy w czwartym wymiarze. Jak najszybsze małżeństwo jest dla nas jedynym ratunkiem - mówiąc to spojrzał na mnie, odwróciłem wzrok.
 Wszyscy wiedzieliśmy, że Dacjan ma racje. Królestwo, którego mieszkańcy czują się niebezpiecznie jest słabym królestwem, ale królestwo, którego sam władca czuje się zagrożony nie ma przyszłości.
 I pomyśleć, że to całe zamieszanie jest spowodowane przez jedną 15-latkę.
 - Nawet jeśli ją znajdziecie, to jakie są szanse na to, że teraźniejsza sytuacja ulegnie jakiejkolwiek choćby zmianie? - zabrałem głos. - Do jasnej cholery, przecież to zwykła nastolatka, która nie ma nawet pojęcia kim jest, a co dopiero jak władać całym wymiarem! A jeżeli nam się poszczęści, to nawet dwoma! - zacisnąłem ręce.
 Powierzają nadzieje w dziewczynie, która znajduje się nie wiadomo gdzie i której przybycie może się okazać dla królestwa czymś jeszcze gorszym. Jak dla mnie najlepiej by było, gdyby zaprzestali poszukiwań.
 - Carran, rodzice tej dziewczyny byli uwielbiani przez wszystkie wymiary - zaczął swój wywód ojciec. - Jeżeli się na nich podała może uda nam się odeprzeć rebeliantów i odzyskać piąty wymiar. A to, czy sobie z tym poradzi zależy wyłącznie od ciebie. Czyżbyś zapomniał, że w dniu jej narodzin zostaliście zaręczeni? W przyszłości ta właśnie nastolatka będzie razem z tobą rządzić dwoma wymiarami. Będzie twoją żoną. Lepiej, żebyś to zaakceptował, bo na twoim miejscu najbardziej interesowałbym się jej odnalezieniem.
 Na sali znowu zaczęły się szepty.
 - Jaka więc decyzja Wasza Wysokość? - odezwał się Dacjan.
 Król zamyślił się, po czym wstał i spojrzał na wszystkich zebranych, lekceważąc moje złowrogie spojrzenie.
 - Odnajdźcie ją. Odnajdźcie następczynię piątego wymiaru.

Lara


 Drogi Pamiętniku,
od ostatniego wieczoru, kiedy go widziałam minął tydzień. Każdego wieczoru siadałam na parapecie i wyczekiwałam chłodnego podmuchu oraz dreszczy rozchodzących się po całym ciele. Oznaczałoby to, że przyszedł. Niestety, od tygodnia każdy wieczór kończył się mokrymi i zaczerwienionymi od łez policzkami. Widziałam go odkąd tylko pamiętam. Zawsze był przy mnie. Pytanie tylko, czemu wydaje mi się, że jest mi kimś bliskim? Kim tak naprawdę jest był? Czemu tak bardzo przeżywam jego zniknięcie? I co najważniejsze - dlaczego zniknął?

 Schowałam pamiętnik do torebki i odetchnęłam głęboko. Koniec użalania się nad sobą, koniec wylewania niepotrzebnych łez, koniec ze strachem. Od dzisiaj jestem osobą, która nie podlega niczyim rozkazom. Nie pozwolę, by jakieś głupie przywidzenia stanęły mi na drodze ku byciu szczęśliwą. Jeżeli będę chciała coś zrobić, to to zrobię, a jeżeli nie, to nikt mnie do tego nie zmu...
 - Lara, śniadanie! - No i to by było na tyle w kwestii decydowania o własnym życiu.
 - Już idę, mamo! - odkrzyknęłam i wstałam z łóżka.
 Nazywam się Lara Stone i właśnie podjęłam decyzję o rozpoczęciu mojego życia na nowo. Bez strachu, niepewności, smutku, łez. Mam 15 lat i właśnie staje się nową osobą.
 Zeszłam na dół i usiadłam przy stole. Jak zwykle wszyscy oprócz mnie byli już na swoich miejscach.
 - Śpiąca królewna postanowiła zaszczycić nas swoją obecnością, jak miło - odezwała się moja starsza siostra, Elliott.

 - Elliott, uspokój się - skarciła ją mama. - Myślisz, że zapomnieliśmy o twoim wczorajszym wybryku? Masz szlaban na wychodzenie z domu aż do ukończenia 18 lat, a o nowym telefonie zapomnij.
 Szatynka zrobiła naburmuszoną minę, ale nie odezwała się.
 - Słyszałem, że dzisiaj w szkole mają pojawić się jakieś ważne osobowości, nie wiem o co dokładnie chodzi, ale to coś ważnego, bo mój oddział ma pojawić się przy szkole i pilnować aby wszystko poszło zgodnie z planem. Dlatego lepiej, żebyście się nie spóźniły. - poinformował nas tata w przerwie między kolejnymi łyżkami płatków z mlekiem.
 Spojrzałam na niego i lekko się uśmiechnęłam.
 - Jasne, mam nadzieje, że się spotkamy - uśmiechnął się na te słowa.
 - Dobrze dziewczyny, zbierajcie się, jedziemy - powiedziała mama zakładając buty.
 Wstałam od stołu i odłożyłam talerz, to samo zrobiła moja siostra. Pocałowałam tatę w policzek i ruszyłam w stronę drzwi. Zabrałyśmy jeszcze nasze torebki z książkami i najpotrzebniejszymi rzeczami. Na zewnątrz jak zwykle była piękna pogoda. To normalne w Phoenix.
 Miałam na sobie białą, koronkową sukienkę przed kolana, do tego jasną, jeansową kamizelkę i różowe baletki. Moje jasne włosy jak zwykle były rozpuszczone. Elliot miała na sobie czerwoną koszulę bez rękawów, do tego białe szorty i czarne baletki. Tak jak ja, rozpuściła swoje włosy.
 Wsiadłyśmy do samochodu i jechałyśmy w ciszy. Normalnie rozmawiałybyśmy wszystkie ze sobą, ale od wczoraj atmosfera jest napięta. W skrócie mówiąc, chodzi o to, że tata przyłapał wczoraj Elliott obściskującą się w kawiarni z nauczycielem angielskiego, panem Trainerem (swoją drogą, to ja nie wiem, co ona w nim widziała i na odwrót). Poza tym, jeśli zamierzała ukrywać ten związek, to czemu do cholery poszła z nim do kawiarni?? Czy ona nie wpadła na pomysł, że tata często ją odwiedza? Tak jak i reszta ludzi, którzy plotkują.
 Nieważne zresztą. Chodzi o to, że rodzice bardzo się zdenerwowali i Elliott ma teraz szlaban. Swoją drogą dobrze jej tak, na przyszłość może się nauczy.
 Dojechałyśmy na miejsce. Przed szkołą jak zwykle byli już niektórzy uczniowie.

 

 - Dobrze, jesteśmy. Proszę was, bądźcie grzeczne - odezwała się mama patrząc na nas.
 Uśmiechnęłam się do niej lekko.
 - Elliott?
 - Postaram się - odburknęła i wyszła z samochodu podążając wraz z innymi uczniami w kierunku szkoły.
 Mama odetchnęła z rezygnacją.
 - Będzie dobrze, zobaczysz - pocałowałam ją w policzek i podążyłam śladami mojej siostry.

____________________________________________________
Hej, krótko mówiąc wiem, że nawaliłam na całej linii i nie było rozdziału ponad miesiąc. Mam nadzieję, że to się już nie powtórzy. Myślę, że do tygodnia czasu pojawi się drugi rozdział. Tak mnie teraz naszło na pisanie i mam mnóstwo pomysłów.
Pozdrawiam, D.